17 czerwca 2007

Żebractwo



Jeśli jesteś od piętnastu minut w miejscu publicznym i jeszcze nikt od ciebie nie chciał kasy, to znaczy że nie jesteś w Indiach.

Sprzedawcy szachów, okularów przeciwsłonecznych, rikszarze, żebracy, żebracy z zaświadczeniem że są głusi i mają potrzeby finansowe (zaświadczenie z pieczątką. Okrągłą oczywiście inne są przecież nieważne).
Każde spojrzenie, albo co gorsza słowo to towarzystwo na następne 10 minut kiedy będzie do ciebie mówił i namawiał do tego byś zmienił właściciela swoich pieniędzy. W trakcie tej rozmowy cena zachwalanego towaru bez większych problemów może spaść 4 krotnie (swoją drogą ciekawe czy może także się zmienić 10 krotnie... może kiedyś stracę kwadrans na to żeby sprawdzić), a pytanie "need riksha?" zmienić się w opis cudownych atrakcji turystycznych jakie czekają po podwiezieniu które kosztować będzie tylko 100 rupii (i mniejsza o to że odległość taka że podwiezienie raczej nie kosztowałoby według licznika więcej niż 30 rupii).

Najgorsza jednak jest ilość ordynarnych żebraków. I fakt że w przeciwieństwie do Polski, tutaj kto traci pracę ten lepiej żeby przestał jeść. I pan ze zdjęcia śpi na ławeczce w najładnieszym parku w mieście raczej nie dlatego że postanowił się przewietrzyć. Podobnie jak panie z dziećmi śpiące na głównej imprezowo-handlowej ulicy miast przykryte kocami. Pojawiają się tam zaraz po zamknięciu sklepów pod których drzwiami śpią. Zapewne sen kończy się gdy do sklepu przychodzi obsługa, otwierająca firmowy sklep Levisa, Reeboka, czy innego Adidasa.

Za każdą chwilę słabości się płaci. I wystarczy raz dać napiwek kelnerowi ze to że jak się nie pojawiłem na śniadaniu to zadzwonił i spytał czy przynieść do pokoju, żeby cała obsługa hotelu zaczęła się potem szeroko uśmiechać i nawet housekeeper jakoś podejrzanie długo starał się nie wychodzić z pokoju i przymilnie konwersować.

A ignorowanie zaczepiających na ulicy weszło mi w nawyk tak bardzo, że zdaje się że dziś nie przywitałem się z kolegą z pracy, który mnie mijał na ulicy...

Brak komentarzy: