17 czerwca 2007

Saturday evening trip

Plan na sobotni wieczór: objazd po knajpach i test empiryczny czy zamykanie lokali o 23.30 wykastrowało imprezowość miasta.

Zaliczono: 3 knajpy, 2 pinty piwa, 1 dzbanek piwa, 1 Whisky Sour.

Niezaliczono: 1 klub (?) do którego za wjazd chcieli o 22.30 (czyli godzinę przed zamknięciem) 500 rupii (czyli jakieś 35zł - mniej więcej 10 piw w knajpie w której piją moi koledzy z pracy). Do zaliczenia w przyszłości. Może.

Odkrycie wieczoru: Pub Styx. Pierwsza zadbana metalowa knajpa (restauracja?) jaką w życiu widziałem. Porządne stoły, kelnerzy, czysty kibel, a na ścianę i na LCDkach puszczone teledyski np. Sepultury. Czysty metal, żadnego hard rocka. I hinduscy metale zapieprzający włosami w rytm muzyki (headbanging to się chyba nazywa, nie? Mnie to zdecydowanie nie wychodzi :-P)

Nowi przyjaciele: sztuk 1. Poczęstowany piwem w rockowej melinie. Całkiem ładnie napruty i bardzo przyjazny. Ciekawe czy by mu się utrzymało gdyby więcej piwa nie dostawał...

Nachodzące wspomnienia: David z Edinbourgha. Pierwszy raz rozmawialiśmy z nim głównie dlatego, że stawiał, za drugim razem piliśmy tylko za nasze bo na Caltons Hill, a skończył śpiąc w pokoju z Patrykiem. Fajny gość, zapraszaliśmy do Polski, ciekawe czy przyjedzie :-)

Potwierdzone spostrzeżenie: kobiety nie chodzą do knajp. A jak chodzą to z facetami i (raczej) nie piją. Na 50 osób w knajpie jest przeciętnie 3 kobiety, a i to nie zawsze aż tyle. Jedynym miejscem gdzie zdaje się że proporcje są inne był ten klub gdzie chargeowali za wjazd godzinę przed zamknięciem...

Ogólny efekt: No mam miejsce gdzie mogę wpadać wieczorem. Szczególnie że Styx jest pierwszym miejscem gdzie rozumiałem co hindusi do mnie mówią. .. a z jednym to nawet uciąłem sobie dłuższą pogawędke i NIE próbował mnie naciągnąć na piwo ani nic. Ciekawe czy to miało coś wspólnego z tym że całkiem nieźke ponoć zna Lądek. Lądek Zdrój :-)

Brak komentarzy: