Lotnisko było zwyczajne. Z grubsza wielkości tego w Luksemburgu, czyli ze dwa razy większe od terminalu Etiuda.
Zgodnie ze zwyczajem pierwszą taksówkę zaproponowano przed odprawą celną.
Drugą, trzecią i czwartą w strefie do której wpuszcza się tylko pasażerów.
Przy wyjściu z tej strefy pierwszy oddech na innym kontynencie. Ciepło. Mniej więcej tak jak dzień wcześniej w Warszawie. Trochę duszniej, ale pot nie leje się po plecach jak tydzień temu w klimacie umiarkowanym. Może dlatego że to 1sza w nocy?
Piątą i piędziesiątą propozycja w odległości 20 metrów od wejścia.
Spoko. Hotel wysłał tą dla mnie.
Szkoda tylko, że jej nie ma...
Szyt.
13 czerwca 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz